niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 4. Pamiętny dzień.

  Poczułam się dziwnie. Spojrzałam na Hugona, jego rysy twarzy wyrażały delikatne przerażenie. Pomyślałam sobie, że pewnie wyglądam tak samo. Hugo również na mnie spojrzał. Nasze oczy wyrażały czystą panikę. Zaraz wkroczymy w mury Hogwartu. Zawsze ta szkoła dla mnie była tylko wytworem mojej wyobraźni, ponieważ nigdy jej nie widziałam. Zawsze o niej słyszałam od braci, rodziców, krewnych... Ale nigdy jej nie zobaczyłam, czy nawet byłam. Dotarły do mnie słowa Albusa.
 - Lily, chodź.
 Rozejrzałam się i zauważyłam, że wszyscy już stoją, a kufry są ustawione na środku przedziału. Wstałam i wyszłam za Rose i Hugonem. Na korytarzu było dużo uczniów, wszyscy już wyszli ze swoich przedziałów. Czułam się dziwnie, będąc w tym tłumie, ale Albus szedł za mną, razem ze Scorpiusem, z którym rozmawiał. I przez to jakoś lepiej się czułam. Po jego tonie głosu, rozpoznawałam, że się uśmiecha. Spokojnie, powiedziałam w myślach. Wszyscy pchali się do drzwi, a później wyskakiwali na wąski, ciemny peron. Zimny wiatr, który powiał mi na twarzy, orzeźwił mnie. Zobaczyłam jak jakaś ciemna, wielka sylwetka macha lampą. Gdy światło rozjaśniło jego twarzy, rozpoznałam Hagrida. Pół olbrzym, nie raz bywał w naszym domu. Jego znajomy głos rozbrzmiewał, wśród otaczającego gwaru:
 - Pirszoroczni! Pirszoroczni tutaj! Tutaj pirszoroczni!
  Rose, kiwnęła głową, abyśmy poszli tam, gdzie stoi gajowy. Podeszłam bliżej Hugona i razem poszliśmy w stronę Hagrida. Stając wśród swoich rówieśników, poczułam się lepiej. Oni wszyscy, też są pierwszy raz w Hogwarcie, i oni wszyscy też się boją o to co ma być.
 - Pirszoroczni! Szybciej! Pirszoroczni tutaj!
  W końcu otoczyła nas spora grupka osób.
 - Są jeszcze jacyś pirszoroczni? No to teraz, za mną! Pirszoroczni za mną! Patrzyć pod nogi!
 Ruszyliśmy za Hagridem, ale było tak ciemno, że nie widziałam gdzie. Szłam ślepo przed siebie, patrząc na nogi, idące przede mną.
 - Zaraz zobaczycie Hogwart! - krzyknął Hagrid przez ramię. - Zaraz za tym zakrętem!
  Wszyscy, jak żyrafy wyciągnęli szyje i po chwili, rozległo się wielkie "Ooooch!"
  Dotarliśmy do wielkiego, czarnego jeziora. Po drugiej stronie, osadzony na wysokiej górze, z rozjarzonymi oknami na tle gwieździstego nieba, wznosił się ogromny zamek z wieloma basztami i wieżyczkami.
 - Wsadzać się do łodzi! Tylko po czterech! Ani jednego więcej! - zawołał Hagrid, wskazując na flotyllę łódeczek przy brzegu.
  Razem z Hugonem, wsiedliśmy do najbliższej łódki, w której byli dwaj chłopcy.
 - Wszyscy siedzą? - krzyknął Hagrid, ze swojej łódki. - No to... Naprzód!
  I cała flotylla łódek natychmiast pomknęła przez gładką, jak zwierciadło taflę jeziora. Panowała cisza, a wszyscy oszołomieni, patrzyli na wielki zamek. Piętrzył się nad nami, coraz wyżej i wyżej, w miarę jak zbliżali się do urwiska, na którego szczycie był osadzony.
  - Głowy w dół! - ryknął Hagrid, kiedy pierwsza łódź dotarła do skalnej ściany.
  Wszyscy pochylili głowy, a łódki przepłynęły pod kurtyną bluszczu, która zasłaniała szeroki otwór w skale. Teraz, znaleźliśmy się w ciemnym tunelu, wiodącym najwyraźniej pod zamek, aż dotarliśmy do czegoś w rodzaju podziemnej przystani, gdzie powychodziliśmy z łódek na skaliste, pokryte otoczkami nadbrzeże. Hagrid machnął ręką, na znak, aby za nim iść i ruszyliśmy przez wydrążony w skale korytarz, idąc prawie po omacku, za lampą gajowego. Aż, w końcu wyszliśmy na wilgotną murawę w cieniu zamku. Weszliśmy po kamiennych stopniach i stłoczyliśmy się wokół olbrzymiej dębowe bramy.
 - Wszyscy są? - zapytał pół olbrzym.
  Hagrid uniósł swoją wielką pięść i trzykrotnie uderzył nią w bramę zamku, która od razu się otworzyła. Stał za nią bardzo mały czarodziej.
 - Witajcie w murach Hogwartu! Jestem profesor Flitwick! - powiedział, bardzo piskliwym głosikiem.
  Otworzył szerzej drzwi i weszliśmy do sali wejściowej, która była tak wielka, że aż się przestraszyłam, jakiej wielkości jest ta wielka sala. Płonące pochodnie oświetlały kamienne ściany, a wspaniałe marmurowe schody wiodły na piętro. Ruszyliśmy za profesorem Flitwick'iem po kamiennej posadzce. Zza drzwi po prawej stronie dochodził ożywiony gwar, więc zrozumiałam, że reszta uczniów, musi już tam być, ale nauczyciel zaprowadził nas do pustej komnaty, z drugiej strony.
 - Witajcie w Hogwarcie! - powiedział profesor Flitwick. - Bankiet rozpoczynający nowy rok wkrótce się zacznie, ale zanim zajmiecie swoje miejsca w Wielkiej Sali, zostaniecie przydzieleni do domów. Ceremonia przydziału jest bardzo ważna, ponieważ podczas całego swojego pobytu w Hogwarcie, wasz dom będzie czymś w rodzaju rodziny. Będziecie mieć zajęcia razem z innymi mieszkańcami waszego domu, będziecie spać z nimi w dormitorium i spędzać razem czas wolny w pokoju wspólnym.
 - Są cztery domy: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Każdy dom ma swoją zaszczytną historię i z każdego wyszli na świat słynni czarodzieje i czarodziejki. Tu, w Hogwarcie, wasze osiągnięcia będą chlubą waszego domu, zyskując mu punkty, a wasze przewinienia będą hańbą waszego domu, który przez was utraci część punktów. Dom, który zdobędzie największą liczbę punktów pod koniec roku, zdobędzie Puchar Domów, co jest wielkim zaszczytem. Mamy nadzieję, że każdy będzie wierny swojemu domowi, bez względu do którego zostanie przydzielony. Ceremonia przydziału, rozpocznie się za kilka minut, na oczach całej szkoły. Zalecam wykorzystanie tego czasu, na zadbanie o swój wygląd. - zapiszczał profesor.
 Jego poważny i piskliwy głos, obił mi się o uszy podwójnie. Sprawdziłam swojego warkocza, który luźno opadał mi na plecy. Uznałam, że jest w porządku i spojrzałam po innych uczniach. Każdy poprawiał swoje włosy, oraz szaty. Hugo stał sztywno i patrzył w przestrzeń.
 - Hugo, wszystko w porządku? - szepnęłam mu do ucha.
Skinął głową, zamknął oczy i ponownie je otworzył, ale były widocznie obecne.
Nawet nie zauważyłam kiedy profesor Flitwick wyszedł, a co dopiero wrócił. Wszedł do komnaty i powiedział:
 - Możemy iść. Ceremonia zaraz się rozpocznie. Proszę stanąć rzędem i iść za mną.
  Moje nogi zrobiły się jak z galarety, ale dałam rade stanąć pomiędzy Hugonem, a dziewczynie o krótkich czarnych włosach. Wyszliśmy gęsiego z komnaty, a potem przeszliśmy przez salę wejściową i przez podwójne drzwi wkroczyliśmy do Wielkiej Sali.
  Ogarnął mnie szok, nigdy nie wyobrażałam sobie w taki sposób tego miejsca. Sala była piękna, ogromna, a ponad czterema długimi stołami, w powietrzu wisiały tysiące palących się świeczek, które dodawały temu miejscu uroku i przytulności. Przy stołach siedzieli uczniowie, a przed nimi stały śliniące złote talerze oraz puchary.U szczytu był jeszcze jeden długi stół, przy którym siedzieli nauczyciele. Na rozkaz profesora, wszyscy poszliśmy pod stół z pedagogami i ustawiliśmy się w szeregu. Staliśmy twarzami do uczniów przy długich stołach, którzy uważnie nam się przypatrywali. Nerwowo przegryzłam wargę. Zauważyłam stół Slytherinu, w którym połyskiwały barwy zieleni, obok był stół Hufflepuffu, przy którym migotał mi żółty kolor. Dalej zobaczyłam stół Gryffindoru, a za nim Ravenclawu. Próbowałam odszukać wzrokiem Jamesa lub Rose, ale moją uwagę przykuł mały profesor Flitwick, który postawił przed nami stołeczek, a na nim położył starą spiczastą tiarę. Była widocznie wystrzępiona, połatana i okropnie brudna. Przyglądałam jej się uważnie, gdy nagle tiara drgnęła, a szew na krawędzi rozpruł się, co przypominało otwarte usta. A potem tiara zaczęła śpiewać:
Jam jest słynna tiara przydziału,
To ja przejrzę twój umysł cały,
To ja przekonam się o twoich lękach,
To ja rozpoznam wszystkie twoje cechy i cnoty,
I to właśnie w mojej naturze leży,
Aby czarodziej, dobrze do domu przynależał.
Może myślisz że jestem stara,
Może myślisz że jestem zwykłym łachem,
Ale to ja potrafię przejrzeć twój umysł w kilka drobnych sekund,
Przede mną nic się nie uchowa,
Serce, dusze i mózg przeszukam w drobny mak,
I żebyście się nie zdziwili,
Jak dobiorę do domów was.
Teraz Tiara Przydziału
Rozdzielać was zaczyna.
I chociaż nie wiem sama,
Czy błędu nie popełnię,
Ten przykry obowiązek
Dziś wobec was wypełnię.
Może trafisz do Gryffindoru,
Gdzie odwagą się słynie,
Męstwem się wykazuje,
A do wyczynów ma się ochotę.
Może do Ravenclawu,
Gdzie w żyłach mądrość płynie,
I od sprytu umysł paruje.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może trafisz do Slyterinu,
Gdzie godłem wąż słynie,
Gdzie tylko czysta krew płynie,
Gdzie znajdziesz dużo,
Wierności i przyjaciół po życia swego kres.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie!
Gdy tiara przestała śpiewać, po całej sali było słychać oklaski i okrzyki. Potem skłoniła się przed każdym z czterech stołów i ponownie znieruchomiała. Teraz wystąpił profesor Flitwick, trzymając w ręku długi zwój pergaminu.
 - Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osoba nakłada tiarę na głowę i siada na stołku.
  Mały profesor, zaczął po kolei według alfabetu wyczytywać nazwiska. Przyglądałam się uważnie każdej osobie wyczytanej i notowałam w myślach reakcje poszczególnych domów. Każdy dawał z siebie gromki aplauz i wykrzykiwał nie wyraźne okrzyki. Serce mi stanęło kiedy, zbliżała się moja kolej. I nagle usłyszałam swoje nazwisko, wypowiedziane przez małego nauczyciela, z piskliwym głosikiem.
 - Potter, Lily!
Moje nogi zrobiły się jak z galarety, ale pomimo tego wystąpiłam z szeregu i usiadłam na stołku. Włożyłam na głowę tiarę, która spadła mi na oczy. Tkwiłam we wnętrzu tiary, kiedy ona zaczęła mówić:
 - Hmm. W końcu Potter o płci żeńskiej! Miałem już okazję poznać umysły twoich braci... - odezwał się cichy głosik. - Tak, och. Twój również jest wspaniały. Widzę, że masz w sobie dużo odwagi, widać umysł też masz tęgi. Tak, będziesz mądra i ambitna. Ale, wszystko w tobie krzyczy, że... Będziesz chwałą tego domu. Tak! Ty będziesz idealna do...
 - GRYFFINDOR!
 To ostatnie słowo, tiara krzyknęła na całą salę. Zdjęłam tiarę i delikatnie się uśmiechnęłam. Pomaszerowałam do stołu Gryffindoru. W tle słychać było gromkie oklaski oraz wiwaty. W moich uszach rozbrzmiewały słowa tiary. "Ale, wszystko w tobie krzyczy, że... Będziesz chwałą tego domu. Tak! Ty będziesz idealna do..." Al miał rację, rodzice też. Trafiłam do Gryffindoru. Jestem Gryfonką! Uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam wśród uczniów przy stole. Każdy mi po cichu gratulował i się ze mną witał. Drygnełam, gdy rozpoznałam głos Rose, która siedziała dwie osoby dalej ode mnie.
 - Lily! Mówiłam, że trafisz do Gryffindoru! Gratuluje!
Posłałam jej ciepły uśmiech i rozejrzałam się wokoło. Popatrzyłam na siedzących nauczycieli i rozmyślałam, który profesor, czego będzie uczył. Spośród wszystkich rozpoznałam tylko, profesor McGonagall, Hagrida, oraz profesora Nevilla, który też na wakacje to nas witał. Potem spojrzałam na stół Ślizgonów, przy którym zauważyłam Albusa. Siedział uważnie wpatrzony na tiarę. Obok niego siedział z taką samą miną Scorpius. Również spojrzałam na tiarę i zaczęłam oglądać przydziały. I w końcu profesor Flitwick wypowiedział nazwisko:
 - Weasley, Hugo!
Rudowłosy Hugo usiadł na stołku i nie pewnie nałożył na siebie tiarę. Minęło kilka sekund, a tiara wrzasnęła:
 - GRYFFINDOR!
Kamień spadł mi z serca. Mam Hugona! Jest ze mną! Zaczęłam klaskać, tak zachłannie, że zanim Hugo usiadł przy naszym stole, moje dłonie już mnie piekły.
 - Gratuluje! - powiedziałam do niego.
 - Dzięki. - wymamrotał nadal zaskoczony.
Rose również mu pogratulowała, podobnie jak połowa stołu. Wyczytano jeszcze sześć nazwisk, a potem mały profesor zwinął pergamin i zabrał stołek, razem z tiarą.  A potem wstała stara kobieta, o surowej twarzy, czyli tak dobrze mi znana profesor McGonagall. Rozejrzała się po sali i delikatnie się uśmiechnęła. Wszyscy zamilkli i zaczęli się jej przypatrywać.
 - Witajcie! - powiedziała. - Witajcie w nowym roku szkolnym w Hogwarcie! Zanim zaczniecie się opychać i rozmawiać, chciałabym coś powiedzieć. Oczywiste jest to, że żaden uczeń nie może wchodzić do lasu, który jest na skraju terenu szkoły. I proszę to zapamiętać! Nabór do Quidditcha rozpoczyna się w drugim tygodniu szkoły, a każdy kto jest zainteresowany aby reprezentować barwy swojego domu, niech zgłosi się do pani Jelly. Rzucanie zaklęć na przerwach pomiędzy lekcjami jest zabronione! Jutro otrzymacie od opiekunów swoich domów rozkłady lekcji. Wiadomość, dla pierwszorocznych. Wasze bagaże są w waszych dormitoriach. A teraz, życzę wszystkim smacznego!
  Skinęła głową i usiadła wśród nauczycieli. Nagle, na stołach pojawiły się różnego rodzaju potrawy. Napełniłam sobie złoty talerz ryżem oraz apetycznym kurczakiem. Dodałam jakieś dwie sałatki i zaczęłam jeść. Kątem oka zauważyłam minę Rose, więc od razu odwróciłam w jej stronę głowę. Patrzyła się z zażenowaniem i wstydem na Hugona, który nałożył sobie wszystko i jadł bez opamiętania. Zaczęłam się chichotać.
 - Mm, pyszne! Próbowaliście tych befsztyków? Cudowne! A ten sos jest idealny do tych frytek! Sami spróbujcie. Niebo w gębie, albo te steki! Jeszcze nie próbowałem, ale widać, że pyszne! Lily, spróbuj! - powiedział Hugo, z pełnymi ustami.
 - Może później, teraz mam to. - zachichotałam.
 - Hugo! Zachowuj się! Jesteśmy przy stole! - powiedziała Rose, mierząc go wzrokiem.
  Po zjedzeniu kurczaka, zajęłam się pysznym budyniem, jako deser i wcinałam pyszne francuskie bułeczki cynamonowe. Po uczcie, profesor McGonagall, powiedziała jeszcze kilka słów i posłała do łóżek. Pierwszoroczniacy zebrali się przy prefektach domów, a oni przygotowywali się do oprowadzenia nas krótko po Hogwarcie. 

Hm. Mam nadzieje, że rozdział się wam spodoba, przyznam się, że dużo wersów podkradałam z książki. Wzięłam sobie uwagi co do rozdziałów do serca i mam nadzieje, że jest już lepiej. Czekam na komentarze!
Ps. Sama wymyślałam pieśń Tiary, tylko nie które wersy podłapywałam z książek.

1 komentarz:

  1. ''Ale nigdy jej nie zobaczyłam, czy nawet byłam'' to zdanie nie ciekawie brzmi, chyba wiesz o co chodzi ;). Dodatkowo moim zdaniem za dużo rzeczy z książki, czytałem dawno temu pierwszą część a mimo wszystko to czuć. Ale jest dobrze :). Powodzenia, miło sie czyta!

    OdpowiedzUsuń