niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 6. Wokoło dziwne zachowanie.

Wcześniejszy rozdział był moim zdaniem zbyt długi, stąd ten będzie krótszy. Mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam.

Gdy ustały mi już łzy, aby nie wracać do pokoju wspólnego Gryffindoru, Julie zaproponowała pozwiedzać Hogwart. Hugo skomentował to jako świetny pomysł, a ja się zgodziłam, pomimo podłego humoru. Skoro byliśmy na trzecim piętrze, poszliśmy do Izby Pamięci. Tam znalazłam nazwisko taty, dziadka, profesor McGonagall, wujka i cioci, oraz innych nie znanych mi bliżej osób. 
 - Kiedyś i ja się tutaj znajdę. Obiecuję to wam. - powiedział z dumą Hugo. 
 Te słowa sprawiły, że się uśmiechnęłam.
 - Wiecie, może jednak wróćmy do wieży. - powiedziałam.
 - Okej. To chodźcie. 
 Nasz powrót do pokoju wspólnego był trudniejszy niż się można było spodziewać. Szliśmy po schodach, gdy nagle przekręciły się i zmieniły kierunek. Kompletnie nie wiedziałam gdzie teraz iść. Schody zaprowadziły nas do pustej komnaty, z której od razu wyszliśmy. A potem, schodziliśmy, wchodziliśmy po schodach przez dłuższy czas, dopóki jakiś Gryfon nie wyszedł, a my poszliśmy w tą stronę z której przyszedł. W taki sposób znaleźliśmy się pod portretem Grubej Damy. 
 - Wieprzowe ciasteczka. - powiedziała Julie. 
 Weszliśmy do pokoju wspólnego gdzie trzaskał ogień w kominku, a Gryfoni siedzieli na fotelach, przy stolikach i na podłodze. Hugo usiadł przy jednym ze stołów, położył się na policzku i powiedział:
 - Ugh. Praca domowa. Odrabiacie teraz?
 - Ja idę po obiedzie z Rose do biblioteki razem odrabiać.
 - Okej. To ja z Julie odrobię. 
 - To po obiedzie się tym zajmiemy okej? Tak jak Lily. - zaproponowała Julie.
 - Okej. To ja tu się zdrzemnę. 
Razem z Julie również usiadłyśmy przy stoliku.
 - Mam do was pytanie.
 - Ja śpię, pytaj Lily.
 - Okej, no to... Bo ja się nie łapie w waszej rodzinie. W tym rzecz. 
 - Wiemy, mamy dużą. To zasługa babci Molly i dziadka Artura. No więc oni mieli siódemkę dzieci. Będę mówiła po kolei. Bill, który poślubił ciocię Fleur i mają Victorie, Dominique i Louisa. Wujek Charlie, który nie ma żony ani dzieci. Wuj Percy, który ma żonę Audrey i dzieci Molly i Lucy. Bliźniacy Fred i George, Fred umarł w czasie II bitwy o Hogwart, a wuj George poślubił ciocię Angelinę i ma Freda i Roxanne. Potem jest wuj Ron, czyli tato Hugona. Poślubił ciocię Hermionę, a Hugo ma jeszcze siostrę Rose. A potem jest Ginny, czyli moja mama. Tato wyszedł za nią i mają mnie, Albusa i Jamesa. Taką dużą wspaniałą rodzinę mamy. To jest cudowne! A i tato, ciocia Hermiona i wuj Ron, to kiedyś byli najlepsi przyjaciele. Mogłabym powiedzieć ci o reszcie rodziny, ale nie teraz. - rozgadałam się.
 - Wieczorem. - dodała Julie.
 - Tak, wieczorem. - zaśmiałam się.
  Aż do obiadu, siedziałyśmy i gadałyśmy. Hugo przeniósł się na fotel, będący blisko stołu, przy którym siedziałyśmy i chyba naprawdę zasnął. Alice go zbudziła. Przybiegła do nas i zaczęła z nami rozmawiać i zadawać pytanie. Nawet dla mojego kuzyna. Potem zeszliśmy na obiad do Wielkiej Sali z pomocą Kate. Ona już znała połowę Hogwartu. Chodź, według tego co mówił mi Al i tato, na pewno bardzo małą część. Nie da się odkryć całego Hogwartu. 
  Jak zjadłam obiad, podeszłam do stołu ślizgonów. Ale tylko po to, aby pójść razem z Rose do biblioteki. 
 - Cześć. - rzuciłam do gromadki przyjaciół.
 - Cześć Lily, jak tam? Podoba ci się tu? - zapytał Albus.
 - Mhm. - spuściłam wzrok na swoje nogi. 
 - To super. - powiedział, nie zauważając tonu mojej odpowiedzi. I dobrze.
 - Cześć Lily. - powiedział Scorpius.
 - Cześć. Rose, idziemy do tej biblioteki? 
 - Tak, tylko, że najpierw pójdziemy do dormitoriów. Muszę wziąć torbę z książkami. 
 - Ja też.
 - To chodź, idziemy. 
  Odeszłyśmy od długiego stołu i poszłyśmy do dormitoriów. Wzięłyśmy torby i poszłyśmy do biblioteki. Starałam się ze wszystkich sił, zapamiętać drogę. 
  Biblioteka okazała się ogromnym pomieszczeniem na piątym piętrze. Wszędzie są tysiące regałów z dziesiątkami tysięcy książek i ksiąg. Po prawej stronie znajduje się biurko zawalone woluminami, w głębi zaś stoi kilkanaście stolików i krzeseł, tworząc przytulną czytelnię. Wszystko to mnie oszołomiło, nigdy nie byłam w podobnym miejscu. Rose chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do jednego ze stolików. Mogłabym przysiąc, że zobaczyłam Jamesa, Freda i Nick'a. Ale przecież to nie możliwe. James w bibliotece? Może i dobrze się uczy, ale nigdy by nie przyszedł do czytelni. Musiało mi się przewidzieć. Wyjełyśmy z torb książki, pergaminy, pióra i zapiski z lekcji. 
 - Co masz zadane? - zapytała.
 - Mam napisać, dlaczego nie udało mi się przetransmutować zapałki w igłę i nauczyć się jak to robić. 
 - Okej. Potrzebna ci moja pomoc?
 - Tak. - powiedziałam lekko zawstydzona.
 - Okej. Przeczytaj o tym trochę w podręczniku, ale z tego co pamiętam nie wiele się dowiesz. Pójdź do pani Pince i poproś o książkę "Stopniowe nauki transmutacji".
 - Teraz mam pójść?
 - Lepiej teraz, nie będziesz się rozkojarzała.
 - Dobrze, to idę. 
Podeszłam do biurka pani Pince i poprosiłam o tą książkę. Odeszła i po chwili wróciła z przedmiotem.
 - Dziękuję. - powiedziałam i odeszłam.
  Idąc do stolika przy którym siedziała Rose, gwałtownie zamarłam. Nie myliłam się. James jest z Fredem i Nick'iem w bibliotece! Oni mają masę książek na stoliku i zachłannie coś czytają, a raczej szukają. Szybko spuściłam głowę i pobiegłam do Rose.
 - Rosie! Rose! 
 - Słucham?
 - Wiesz kogo widziałam? Jamesa! James jest tu w bibliotece! Ma mase ksiąg i książek na stoliku i razem z Fredem i Nick'iem czegoś szukają.
 - Nie możliwe. 
 - Idź zobacz.
 - Czekaj tu.
Wstała od stolika i poszła wyjrzeć z regału. Jej usta ułożyły się w literkę "o". Wróciła do mnie zmieszana.
 - Masz rację, to oni. 
 - Czego szukają? Co oni robią?
 - Nie wiem. Ale musi to być coś niebezpiecznego. Nikomu to nie wyjdzie na dobre.
 - A może się tylko uczą? - zapytałam, ale szybko otrząsnęłam głowę. Nie możliwe.
 - Dobra, odrabiajmy lekcje. To tylko jednorazowa akcja. Dziś znajdą to czego szukają. 
 - Okej. To zabieram się do czytania.
   Przeczytałam najpierw "Wprowadzenie do transmutacji", a potem "Stopniowe nauki transmutacji" i dopiero przy tej drugiej książce, potrafiłam odrobić pracę domową. Napisałam całkiem pokaźny zwitek pergaminu. Rose też odrobiła swoje prace domowe. Szybciej niż ja, chodź miała więcej ode mnie zadane. 
 - Jestem z ciebie dumna, Lily.
Uśmiechnęłam się szeroko. 
 - Dziękuję. Nauczysz mnie teraz zmieniać tą zapałkę?
 - No okej, to wyjmuj różdżkę i zapałki. Po ile dostaliście?
 - Dwie. 
 - Okej. To chcesz mieć dwie i na dwóch spróbować, czy jedną mi dać abym ci pokazała.
 - Obojętnie. 
 - Czekaj, pójdę spytać pani Pince, czy nie ma jakiejś. 
Skinęłam głową i odwróciłam wzrok do tyłu, aby odprowadzić ją wzrokiem. Wróciła z pudełeczkiem zapałek w dłoni.
 - Zdobyła dla nas. Spójrz. - pokazała mi paczuszkę. 
 - Super. No to do dzieła.
  Spędziłyśmy całą godzinę na transmutowaniu zapałki. Raz mi się udało, ale okazało się, że to było jednorazowe i próbowałam dalej, aż mi się nie udało tranmutować czterech zapałek po kolei. Przez tą godzinę, prócz moich prób zamienienia w igłę przedmiotu, rozmawiałam z Rose. Powiedziałam jej co się stało na transmutacji i co po lekcji zaklęć. Pocieszała mnie podobnie jak Hugo i Julie. Ona również mi się wyżaliła. Al i Scorpius w tym roku dziwnie się w stosunku do niej zachowują. Jakby ją unikali. Zdziwiłam się, bo mój brat taki nie jest. Również ją pocieszałam i głęboko się nad tym zastanowiłam. Jakiś jest temu cel.
  Wychodząc z biblioteki zauważyłam, że James z kolegami nadal przeczesują książki. Rose wzruszyła na to ramionami. Wróciłam do pokoju wspólnego. Julie i Hugo nadal trudzili się nad pracą domową więc im pomogłam ją odrobić. Potem poszliśmy na kolację i na niej opowiedziałam im, o dziwnym zachowaniu Jamesa. Hugo się zdziwił, ale Julie miała cały czas taki sam wyraz twarzy. Jak rudzielec wytłumaczył jej jaki jest James i jego przyjaciele, zrozumiała. 
 - Zobaczysz, tobie też coś kiedyś zrobi. - dodał na samym końcu. 
Brązowooka nie wzięła tego do siebie. Po zjedzeniu kolacji i kolejnej krótkiej dyskusji na temat jedzenia, my pierwszoroczniacy musieliśmy od razu wrócić do pokoju wspólnego. Tak mieli młodsi uczniowie, czyli my i drugoroczniacy. Nie zostaliśmy w pokoju wspólnym, tylko się pożegnaliśmy i ja z Julie poszłam do dormitorium. Tam, poszłam się umyć i przebrać w piżamę, czyli wieczorna toaleta. Położyłam się w łóżku, a na moje nogi wskoczyła Stella. Całkowicie o niej zapomniałam. Pogłaskałam ją czule, a potem przytuliłam. Zaraz nastanie czas spania, a moje myśli zasypią się wspomnieniami z dzisiaj. Dziwne zachowanie Jamesa, Albusa i Scorpiusa. Moja wpadka na transmutacji i po lekcji zaklęć. I to bybyło na tyle. Julie wróciła z łazienki i pogrążyłyśmy się w cichej rozmowie uzupełniającem. Potem życzyłyśmy dobrej nocy dla Kate i Alice, dokończyłyśmy temat i same położyłyśmy się spać.

Dziękuję za komentarze, w taki sposób wiem, że są czytelnicy. Czy uda mi się u was wymusić 5 komentarzy? Wtedy będzie kolejny rozdział i uśmiech na mojej twarzy :) 

3 komentarze:

  1. Ciekawi mnie czego szukał James i Fred w bibliotece :D oraz nie mogę się doczekać następnego rozdziału c;

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu musy to napisać... Czytając posty na hpnecie o Higienie Hogwartu, wiedziałem, że będziesz dużo pisała, o tym, że się myją itp.

    OdpowiedzUsuń